Zdjęcia lubiłam robić już od najmłodszych lat. Ale było to raczej naśladownictwo mojego ojca. Zawsze chciałam mu dorównać, zaimponować. Nigdy jednak nie sądziłam, że fotografia stanie się moim sposobem na życie, że będzie to mój przyszły zawód.
Jak zwykle w życiu bywa, zadziałał przypadek. Na studiach poznałam koleżankę, która dorabiała sobie w wydawnictwie pewnej gazety piszącej o nieruchomościach. Ona pomagała redagować teksty. Miała świetny styl. Potrafiła nawet najbrzydszy dom opisać tak, że chciało się go natychmiast kupić. Kiedyś poszłam razem z nią do tego wydawnictwa. W trakcie luźnej rozmowy z jej kolegami, wyszło, że trochę znam się na fotografii. Przedstawiłam im jak ja bym sfotografowała dany obiekt, co zmieniłabym w niektórych, wykonanych już fotografiach. Stwierdzili nagle, dlaczego nie miałabym tego pokazać im na zdjęciach.
Dali do ręki profesjonalny aparat i pojechaliśmy pod jeden dom. Oczywiście ich fotograf robił tam swoje zdjęcia, a ja miałam zaprezentować im swój punkt widzenia. Moje zdjęcia zrobiły furorę w wydawnictwie. Zaproponowano mi pracę. Od tamtej pory fotografia nieruchomości stała się moją pracą. W ten właśnie przypadkowy sposób połączyłam pasję i pracę. Jako że jeszcze studiowałam, nie mogłam podjąć pracy w pełnym wymiarze godzin. Na szczęście nie jest to zawód wymagający siedzenia za biurkiem przez osiem godzin. Zdjęcia wykonywałam w dowolnym, odpowiadającym mi czasie. Przez cały ten czas obserwowałam portfolio innych fotografów wnętrz i nieruchomości. Mój najlepszy mistrz to Radosław Sobik i jego portfolio https://radoslawsobik.pl/-Fotografia-wnetrz-i-nieruchomosci-.html
Fotograf pracujący na etacie w tym wydawnictwie, nie był zbyt szczęśliwy z powodu mojego pojawienia się w firmie. Jak każdy, tak i on, bał się o swoje miejsce pracy. Uspakajałam go, że do końca moich studiów na pewno nie zajmę jego miejsca, tylko że byłam już na czwartym roku. Jako że miałam u szefa dobrą opinię, postanowiłam że mogę szczerze z nim porozmawiać. Tym bardziej, że fotografia coraz bardziej mnie wciągała i nie chciałam wiązać się z jedną gazetą. Myślałam raczej o tym, by być takim wolnym strzelcem. Jak to wyjdzie w rzeczywistości, to zobaczymy gdy skończę studia.